Prof. dr hab. Kazimierz Rykowski
leśnik
Pracowałem w Instytucie Badawczym Leśnictwa. Zajmowałem się fitopatologią leśną i biologicznymi metodami ochrony lasu (jestem autorem patentu z tego zakresu), ekologią i problematyką trwałości i równowagi w zagospodarowaniu ekosystemów leśnych, wpływem zmian klimatycznych na lasy, zachowaniem różnorodności biologicznej, ochroną przyrody w lasach, oraz polityką leśną. Byłem kierownikiem zakładów naukowych, zastępcą dyrektora Instytutu do spraw naukowych. Byłem m. in. krajowym koordynatorem procesu paneuropejskiego, organizatorem V Konferencji MCPFE „Warszawskiej” (2007), przewodniczącym Europejskiej Komisji Leśnictwa FAO (1992-1994), V-przewodniczącym Rady Naukowej Europejskiego Instytutu Leśnego EFI w Joensuu (Finlandia) (1993-1997), członkiem Światowej Komisji Leśnictwa i Trwałego Rozwoju ONZ (WCFSD), jestem członkiem Szwedzkiej Królewskiej Akademii Rolnictwa i Leśnictwa oraz ekspertem w sekretariacie Konwencji o Różnorodności Biologicznej (AHTEG CBD), organizatorem wielu konferencji, paneli, seminariów, autorem ponad 200 publikacji naukowych, artykułów, rozpraw i książek oraz licznych referatów i prezentacji na międzynarodowych i krajowych konferencjach. Jestem organizatorem i koordynatorem prac nad Narodowym Programem Leśnym. Ważniejsze publikacje m. in.:
Działania artystyczne dzielę na malarstwo, rzeźbę, grafikę, ceramikę. Od 2006 roku jestem członkiem Związku Artystów Plastyków Polska Sztuka Użytkowa (leg. Nr 2477) i autorem pięciu indywidualnych wystaw malarstwa i rzeźby oraz tablic pamiątkowych i upamiętnień w przestrzeni publicznej, m.in.: pomnik J.J. Hausbrandta (IBL Sękocin Stary), tablica prof. H. Uggli (UWM Olsztyn), tablica prof. J.J. Karpińskiego (Białowieża), Pieta Katyńska (Nadl. Celestynów), rzeźba parkowa Sylwan (Gołuchów), rzeźba nagrobna Anioł milczenia (cmentarz parafialny w Chorzelach).
O sobie więcej …
Możliwe, że leśnikiem stałem się pewnego zimowego dnia, w roku zdawania matury, gdzieś na granicy Mazowsza i Mazur, między rodzinnymi Chorzelami a Lasem Rycickim, nad piękną rzeką Orzyc, kiedy błądząc w młodniku otrząsałem wielkie czapy śniegu z przygiętych do ziemi brzóz. A drzewa prostowały się z szumem a ja stałem w wielkiej chmurze opadającego śniegu. W młodzieńczym porywie uznałem, że las potrzebuje ludzkiej opieki, nie tylko podziwu dla piękna … W formularzach na studia w rubryce „Wydział” napisałem „Leśny”. Wcześniej zawiozłem teczkę z rysunkami do dziekanatu jednego z wydziałów ASP w Warszawie. Kiedy otrzymałem małą kopertę z SGGW, co znaczyło przyjęcie na studia, okazało się, że teczka również została przyjęta. Nie poszedłem jednak na niepewny „chleb artysty” – wybrałem solidny zawód, który, jak sądziłem w swej niedojrzałości, pozwoli kiedyś na realizację prawdziwych zainteresowań. Zacząłem naukę leśnictwa, czas na sztukę miał nadejść, kiedy las będę miał za oknem.
Pracę, zgodnie z obowiązującym wówczas nakazem Pełnomocnika ministra ds. zatrudniania absolwentów podjąłem w Instytucie Badawczym Leśnictwa, chociaż nauka nie była moją pasją. Zbieg okoliczności sprawił, że nie poszedłem do lasu, ale z lasem wiązałem się coraz silniej. Znalazłem się pod naukową opieką profesora Henryka Orłosia, który był legendą grzyboznawstwa w Polsce. W moim życiu pojawili się niezwyczajni ludzie i rozbudzali naukową ciekawość i głód poznania – profesorowie: Witold Koehler, Zygmunt Obmiński, Wiesław Grochowski, Stanisław Tyszkiewicz i wielu innych. Pogłębiałem znajomość fitopatologii leśnej, kontynuując kierunek pracy magisterskiej wykonanej pod opieką profesora Jerzego Ważnego, specjalizując się w zwalczaniu chorób lasu. Pracując w instytucji naukowej, naturalną koleją rzeczy, wszedłem na „drabinę awansu naukowego”: doktor nauk leśnych (1975), doktor habilitowany (1984), profesor (1992). A równolegle: asystent, adiunkt, kierownik Pracowni, kierownik Zakładu, dyrektor ds. naukowych.
Zajmowałem się i zajmuję ochroną lasu, ale nie zwalczaniem czegokolwiek, ekologią, ale nie ekologizmem, problematyką trwałości i równowagi, ale również chwiejności i nie-równowagi w ekosystemach leśnych, wpływem zmian klimatycznych na lasy, ale i lasów na klimat, oddziaływaniem człowieka na las, ale i lasów na człowieka, zachowaniem różnorodności biologicznej, ochroną przyrody w lasach, oraz polityką leśną, zwłaszcza złą polityką lub brakiem jakiejkolwiek polityki leśnych władz, poza polityką partii rządzącej.
Nie uniknąłem działalności publicznej, głownie w latach 90., kiedy wybory w 1989 zmieniły kraj, a na czele transformacji w Instytucie stanął profesor Andrzej Klocek. Zaczęło się od grantu GEF (Global Environmental Facility) wartości 4,5 mln dolarów, którego warunki miałem honor negocjować w Waszyngtonie i w Nowym Yorku u boku ówczesnego ministra odpowiedzialnego za lasy Bogusława Mozgi. Grant i pożyczka Banku Światowego odmieniła Instytut, który otworzył się na świat nowoczesnych technologii, sprzętu, idei i międzynarodowe kontakty. Wtedy powstała idea i zainicjowano proces, z udziałem Polski, Ministerialnych Konferencji Ochrony Lasów w Europie (MCPFE) przekształconej następnie w ForestEurope). Impulsem do takich działań było zjawisko „zamierania lasów”, choroby spowodowanej emisjami przemysłowymi, która zagroziła istnieniu prawie 120 mln ha lasów. Zostałem krajowym koordynatorem tego pan-europejskiego procesu oraz organizatorem V Konferencji MCPFE „Warszawskiej” (2007). W tym czasie zostałem przewodniczącym Europejskiej Komisji Leśnictwa FAO (1992-1994), V-przewodniczącym Rady Naukowej Europejskiego Instytutu Leśnego EFI w Joensuu (Finlandia) (1993-1997), członkiem Światowej Komisji Leśnictwa i Trwałego Rozwoju ONZ (WCFSD: Raport Our Forest Our Future), członkiem Szwedzkiej Królewskiej Akademii Rolnictwa i Leśnictwa oraz ekspertem w sekretariacie Konwencji o Różnorodności Biologicznej (AHTEG CBD). Zająłem się organizacją wielu konferencji, seminariów, paneli, jestem autorem ponad 200 publikacji naukowych, artykułów, rozpraw i książek oraz licznych referatów i prezentacji na międzynarodowych i krajowych konferencjach. Byłem (2012-2015) organizatorem i koordynatorem prac nad Narodowym Programem Leśnym.
Nie wiem czy czas na sztukę kiedykolwiek nadszedł, jak obiecywałem sobie nieroztropnie w młodości, ale rysowałem zawsze i wszędzie, malowałem, lepiłem, dłubałem w drewnie i kułem w kamieniu, wymieniając te zajęcia w CV, obok wędkarstwa, jako hobby. Przez lata bycia leśnikiem, a w zasadzie zajmując się naukami leśnymi, czyli zbiorem równie rozmytym jak sztuka, uzbierał się również pewien „dorobek plastyczny” na tyle, że w 2006 roku złożyłem po raz drugi teczkę autorską oraz dokumentację zrealizowanych prac i decyzją Komisji Artystycznej ZPAP zostałem członkiem Związku Artystów Polska Sztuka Użytkowa (nr legitymacji: 2477). Tak, będąc leśnikiem, po prawie pół wieku, zrealizowałem porzucony w młodości zamysł bycia „zawodowym artystą”. Zrozumiałem, że nauka i sztuka odkrywają – każda z tych dziedzin na swój sposób i swoimi metodami – zasady porządkujące świat. Poszukują miar, relacji tropiąc jedność, różnorodność, podobieństwa lub różnice. Świat w ujęciu z jednej strony sformalizowanych zasad nauki i z drugiej – indywidualnych wrażeń z obszarów sztuki jest bardziej kompletny, uzupełnia się, nie jest sprzeczny.
Stronę, na której jesteś Drogi Internauto, otrzymałem jako wspaniałą niespodziankę od moich Najbliższych na kolejny „uroczysty jubileusz”. Składa się na nią życiorys człowieka postawionego „między nauką a sztuką”, czyli poszukującego własnego obrazu świata, a może lepiej – obrazu własnego świata (jakby to nie sformułować, brzmi to dostatecznie nieskromnie).
Ale skoro tak już jest, to obok „Działań naukowych”, są na tej stronie „Działania artystyczne” – obrazy rzeczy i ludzi najbliższych, malowane dla siebie, niekiedy bardzo osobiste, rysunki i szkice z muzeów i galerii, rzeźby, które albo coś znaczą, albo są po prostu znaczącym kamieniem. Działania artystyczne praktykuję weekendowo w malarstwie, rzeźbie, grafice, ceramice. Miałem szczęście mieć kilka wystaw indywidualnych: w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Sękocinie Starym, w Nidzicy w Galerii „Pod Belką”, w Bibliotece Rolniczej w Warszawie, W Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie, w Hotelu Anders w Starych Jabłonkach. Niektóre dokonania znalazły miejsce w przestrzeni publicznej w postaci tablic „ku czci” i upamiętnień pomnikowych, m.in.: pomnik J.J. Hausbrandta (IBL Sękocin Stary), tablica prof. H. Uggli (UWM Olsztyn), tablica prof. J.J. Karpińskiego (Białowieża), Pieta Katyńska (Nadl. Celestynów), rzeźba parkowa „Sylwan” (OKL Gołuchów), rzeźba nagrobna „Anioł milczenia” (cmentarz parafialny w Chorzelach), medal „Za zasługi dla rozwoju nauk leśnych”, „Za zasługi dla kultury leśnej”, „Krąg Ekumeniczny” w Wyknie k/Nidzicy.
Jeśli już jest takie miejsce, jak strona internetowa, to chciałbym wyznać, że doświadczenie, nie tylko krajowe, a może bardziej nabyty temperament badacza, sprawia, że lasy i leśnictwo widzę nieco inaczej niż wielu moich przyjaciół w zawodzie i nie jestem zadowolony z tego co jest. Nie chwalę, na ogół, polskiej gospodarki leśnej, która dla wielu jest „wzorcowa” i „najlepsza w Europie”. Wyżej cenię pochwały innych, a autoreklama skażona jest zawsze dwuznacznością. Nasze leśnictwo nie jest doskonałe, a w wielu działach pozostało dziewiętnastowieczne, surowcowe, drzewostanowe. Drzewostan i produkcja drewna, wbrew zapisom ustawy i werbalnym zapewnieniom, w dalszym ciągu dominują i przysłaniają las jako ekosystem. Nie takie są społeczne, obywatelskie oczekiwania, a wyraz temu dają coraz liczniejsze wystąpienia przeciwko prowadzonej gospodarce leśnej, oraz konflikty z Lasami Państwowymi. W wielu wypowiedziach narzekam i marudzę o potrzebach zmian i popełnianych błędach. Bo oto deklarujemy proekologiczne podejście, a uprawiamy głęboką, sztuczną selekcję, mówimy o wzorcach naturalnych, a rozwijamy „ogrodnicze” szkółkarstwo, deklarujemy preferencje dla odnowień naturalnych, a jesteśmy pod tym względem na jednym z ostatnich miejsc w Europie, a grodzone sztuczne uprawy dominują w leśnym pejzażu, zapowiadamy urządzanie ekosystemów leśnych i pól-naturalną hodowlę lasu, a w istocie praktykujemy najwyżej ćwierć-naturalną uprawę GTD (Gospodarczych Typów Drzewostanów), zapowiadamy pozostawianie martwego drewna w lesie, a w Instrukcji Ochrony Lasu nakazujemy usuwanie chorych i martwych drzew.
Jeśli piszę na tej stronie „od siebie”, to dodam, że widzę pewien ważny, jak się wydaje, współczesny rys „bycia leśnikiem” i niezwykłą misję leśnictwa do wypełnienia. Rys tak symboliczny, jak młodzieńcze ratowanie drzew przed śniegołomami i jak potrzeba odwrócenia perspektywy tak, żeby drzewostan nie zasłaniał lasu. Poprzez naiwny schemat „gajowego” w zielonym mundurze, w kapelusiku z piórkiem, z flintą w jednej a siekierą w drugiej ręce, z trudem przebija się rzeczywisty obraz służby leśnej na rzecz wspólnego dobra. W świecie zdominowanym po 1989 roku przez własność prywatną, takich wspólnych wartości, jak las, jest już niewiele. Niewiele jest zawodów, których powołaniem jest ochrona, pomnażanie i użytkowanie dobra wspólnego. Nie dostrzegają tego, albo nie chcą dostrzec, władze leśne, realizujące własną, partyjną politykę, która prowadzi do konfliktów społecznych i międzynarodowych sądów.
Prawdziwa, niezwykła misja leśnictwa tkwi w wymiarze bardziej ogólnym, by rzec – globalnym, kiedy lasy i gospodarka leśna stają się ośrodkiem sporów o koncepcje rozwoju świata, o model cywilizacji.
Taki spór, przypomnijmy, rozgorzał w trakcie obrad pierwszego Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro i trwa do dzisiaj. Ówczesne zderzenie interesów wokół światowej konwencji o lasach po raz pierwszy dobitnie wszystkim uświadomiło, jak wyjątkową pozycję zajmują lasy we współczesnym świecie i unaoczniło obszary konfliktów i kontrowersji: lasy mają służyć i stabilizować rozwój ekonomiczny, mają rozstrzygać o stanie różnorodności biologicznej Ziemi, chronić przyrodę, strzec trwałości biosfery, pochłaniać węgiel i chronić klimat, wzmacniać produkcję rolną i rozwój wsi, produkować drewno do budowy domów i na papier by wspierać kulturę, przyczyniać się do wyżywienia ludzkiej populacji, mają powstrzymać pustynnienie, racjonalizować użytkowanie gruntów, a najkrócej: podtrzymywać życie na planecie Ziemia i czynić ją piękniejszą. Trudno o większe skupienie ludzkiej nadziei wokół jednego przedmiotu gospodarowania! Trudno o piękniejszy zawód, którego treścią jest, niezależnie od skali działania, podnoszenie jakości życia i podziw nad światem!
Warto o tym mówić na różne sposoby.
Oto ślady na ścieżce, gdzieś między nauką a sztuką, między tym, co prywatne a tym co służbowe, między obowiązkiem i porządkiem a pasją i niepokojem, między codziennością a świętem.